sobota, 20 grudnia 2014

Rozdział 4.

Przede mną znajdował się Zayn w pozycji pół siedzącej majacząc do siebie. Na jego skroni pojawiły się kropelki potu. Za nim podbiegłam do chłopaka rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nie znajdowało się tu nic podejrzanego. Chwyciłam chłopak za twarz i zaczęłam do niego mówić. Niestety nie reagował. Mówił coś do siebie, ale za chiny nie mogłam zrozumieć co. Pocałowałam go w usta i szybko pobiegłam po pomoc. 

Przy stoliku siedział tylko Liam i Joe. Rozmawiali o czymś, po ich minach można powiedzieć że pierwszy raz widzę jak się kłócą. Widzę że nie tylko ja mam dziś zjebany humor. Podeszłam do nich szybkim krokiem, przeciskając się przez tłum tańczących nastolatków. Gdy byłam na tyle blisko by mnie mogli usłyszeć, odezwałam się.
- Chłopaki musicie mi pomóc! - krzyknęłam na tyle głośno by przebić się przez muzykę, gdy Liam spojrzał na mnie nie zrozumiale powiedziałam jeszcze - Zayn - a chłopak natychmiast się rzucił za mną. Gdy dotarliśmy do łazienki Zayn siedział tak samo, nic się nie zmieniło. Było mi tak cholernie smutno. W moich oczach zaczęły się pojawiać łzy, ale teraz muszę być silna. 
- Chłopaki zanieście go do sypialni - jak powiedziałam tak zrobili, lecz gdy podnieśli Zayn`a z jego kieszeni wypadł foliowy woreczek, a przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny chłód. 
Zakluczyłam drzwi i usiadłam na toalecie w ręce trzymając paczuszkę z narkotykami. Było to strasznie nie podobne do Zayn`a. Alkohol to się u niego lał, lecz narkotyki?! Przecież sam mówił że tego gówna się nigdy nie chwyci. Więc co strasznego musiało się wydarzyć że je wziął. Co się dzieje do cholery z moim chłopakiem? Po chwili zaczęło mi się wszystko układać : Liam i jego tajemniczość, diler wychodzący z łazienki... Podniosłam się i po chwili znalazłam się przy półce z ręcznikami, wiem że to głupie i że ktoś może je znaleźć przez przypadek, ale postanowiłam paczuszkę ukryć za stosem ręczników
Wzięłam dwa głębokie wdechy i wyszłam z łazienki kierując się do Zayn`a. W pokoju znajdował się tylko Liam.
- I co z nim ? - zapytałam nie co przestraszona
- Nic, ma odlot... - powiedział obojętnie
- Jaki do jasnej cholery odlot ?! Od kiedy on się tyka narkotyków ?! Od kiedy no powiedz mi ! - niespodziewanie wybuchłam, chwyciłam chłopaka za ramiona i zaczęła nim trząść. Wszystkie emocje we mnie buzują. Może powinnam jak Zayn iść i wziąć te narkotyki na rozluźnienie, po czym mieć wszystko i wszystkich w dupie, po prostu być w swoim świecie.
- Nina, uspokój się. Skąd ja mam to wiedzieć, przecież jest dużym chłopakiem, a ja nie jestem jego niańką. 
- Przepraszam... ale to wszystko mnie już przerasta.
- Co się dzieje ? - musiałam się chwilę zastanowić nad odpowiedzią ale w końcu dałam upust tego wszystkiego
- Matka wyrzuciła mnie z domu. Nie potrafię sobie już poradzić. Czemu do jasnej cholery to wszystko spotyka mnie, jestem chyba jebanym pechowcem. - usiadłam koło Zayn`a i schowałam twarz w ręce. Liam po chwili podszedł do mnie i przytulił.
- Zobaczysz że za chwilę będziesz się z tego śmiać - uśmiechnął się do mnie pocieszająco - wszystko w porządku ? 
- Tak.. w jak najlepszym - powiedziałam nie co sarkastycznie..
- Wyrzucić wszystkich ? 
- Nie wiem, to nie mój dom.
- Ale twojego chłopaka - połaskotał mnie na co wymusiłam uśmiech
- Który odleciał. - dokończyłam i spojrzałam kontem okiem na chłopaka, który był cały mokry.
- No właśnie więc wszystkich wyrzucam - Liam był już przy drzwiach lecz głos we mnie mówił by nie kończyć tego i iść się bawić.
- Liam ! - chłopak się odwrócił w moją stronę, a ja podeszłam do niego i chwyciłam go za rękę
- Chodź się napić ! 

~*~
Obudziło mnie szturchanie. Lekko przekręcając się, usłyszałam chichot. Próbowałam nadal spać, nieźle wczoraj zaszalałam więc teraz potrzebuje dużo snu, a w dodatku głowa mnie strasznie bolała. W takiej sytuacji jestem zdolna do wszystkiego nawet do zabić. 
- Nina, obudź się... - usłyszałam szept, lecz to nie był głos kogoś nieznajomego to był Zayn.
- Spierdalaj. - warknęłam i naciągałam koc na twarz. Po chwili koc został mi odebrany, a na przeciwko mnie stał uśmiechnięty Zayn.
- Coś ty nie w humorze? - próbował podejść do mnie ale wystawiłam rękę przed siebie zatrzymując go.
- Nawet mnie nie wkurwiaj.
- O co Ci zaś chodzi ? O wszystko się czepiasz! - wybuchnął brązowooki.
- O co mi chodzi ? - prychnęłam - Tu chodzi o ciebie, wczoraj zostałam wyrzucona z domu, a ciebie znalazłam naćpanego w łazience. No wiesz to nie były moje najlepsze urodziny. - stanął jak w ryty, chciałam go ominąć ale szybko chwycił moją dłoń i pociągnął, tak że teraz znajdowałam się w jego szczelnym uścisku i pozwoliłam sobie wybuchnąć koszmarnym płaczem. Po czułam jak odgarnia moje włosy od ucha. 
- Przepraszam, wiesz jak że Cię kocham i możesz tu zostać.. - po tych słowach pocałował delikatnie kawałek szyi za uchem, schodząc coraz niżej...
- Nie wiem czy Ci jeszcze wybaczyłam. - zaczęłam się z nim droczyć. Niespodziewanie pociągnął mnie na kanapę, przez co wylądowałam na nim okrakiem. 
- Po tym mi wybaczysz... - zaczęłam jęczeć, gdy niespodziewanie włożył mi swoją dłoń za majtki.

czwartek, 11 grudnia 2014

Rozdział 3.

Obudziłam się w obcym mi łóżku, leżałam bokiem. Na wprost mnie widniał budzik z dużymi cyframi wskazującymi 3 nad ranem. Nie wiedziałam co robić, leżałam sparaliżowana. Jak to w ogóle możliwe przecież zasnęłam na ławce w parku więc jak tu się do cholery znalazłam?! 
Miałam w tym momencie dwie opcje, zostać i zaczekać na rano lub wyjść w trybie natychmiastowym. Wahałam się bo każda z tych opcji miała swoje plusy jak i minusy. Mój plan ucieczki przerwały dziwne odgłosy. Odrzuciłam ciepłą flanelową pościel w bok i postawiłam bose stopy na zimnych panelach. W pokoju nie było tak ciemno, przez dwa duże okna nad łóżkiem wpadał blask księżyca, który był w pełni. Na chwilę się zatrzymałam i wpatrzyłam się jak zahipnotyzowana w ten piękny jak i magiczny księżyc. 
Dobra Nina, skup się ! W okół dużego drewnianego łóżka były dwa stoliczki. Po mojej prawej stronie duża szafa z lustrem po środku, w koncie znajdował się telewizor i na przeciw duży fotel. W pokoju jeszcze znajdowało się dość duże biurko z laptopem i dwie pary białych drzwi. Można powiedzieć że ściany były pomalowane na szary kolor, a panele były z ciemnego brązu. Dobra, które teraz drzwi mam wybrać. Po chwili otwierałam jak najciszej drzwi, które prowadziły do łazienki, w której też znajdowały się kolejne drzwi. Kurwa mać, ten dom to jebany labirynt. W oko mi wpadł załącznik światła, który po chwili włączyłam. Łazienka była czysta nie to co pokoju z którego wyszłam dopiero. Stanęłam naprzeciw lustra. Na moich policzkach widniały ciemne plamy po tuszu. Musiałam się doprowadzić do stanu użytkowości, umyłam całą twarz. Włosy związałam gumką, która leżała na umywalce. Teraz wygląd lepiej... o wiele. Poprawiłam jeszcze kitkę na czubku głowy i wyszłam tymi samymi drzwiami. Kiedy przeszłam przez te drugie drzwi znalazłam się na korytarzu. Dalej widniały schody, oświetlone przez światło z telewizora. Bożee.. zaraz mi serce wyskoczy. Zaczęłam po cichu się skradać po schodach. Na kanapie leżał ktoś, na szczęście był do mnie tyłem. Kiedy wzrokiem odnalazłam drzwi wyjściowe w duchu się ucieszyłam. Byłam już w połowie drogi, gdyby nie... pies, który zaczął na mnie szczekać. Był naprawdę ogromy i straszny. 
- Bestia spokój! - krzyknął chłopak z kanapy - Cześć, już wstałaś? Przepraszam za tego głupola - na dźwięk jego ochrypłego głosu przeszła mnie gęsia skórka. Obróciłam się przodem do niego lekko się uśmiechając.
- Dziękuje, za wszystko ale muszę już iść. - szybko odpowiedziałam i chciałam jak najszybciej stąd wyjść.
- Ej.. poczekaj! Gdzie Ci się śpieszy ? - chłopak w mgnieniu oka pojawił się przede mną.
- Do domu, no wieszz... wszyscy będą się martwić.. - skłamałam.
- Odprowadzę Cię, chyba nie myślisz że gdzieś Cię puszczę w środku nocy. - uśmiechnął się pokazując niebiańskie dołeczki. 
- Okeey, dzięki. - chłopak pobiegł gdzieś, boże co ja teraz zrobię. Gdzie pójdę. To był strasznie głupi pomysł... Dobra muszę się ogarnąć. Pójdę do Zayn`a, u którego pewnie jest impreza. 
- Już jestem - oznajmił chłopak ubrany w szare dresy i granatową bluzę. W ręce trzymał kluczę.
- Daleko mieszkasz ? - zapytał mnie kiedy wspólnie ubieraliśmy buty.
- A gdzie się aktualnie znajduję ? 
- Przepraszam Cię, ale o tej godzinie nie myślę - wyszliśmy przed dom. Powiem że niezły dom mają. Widać że kasa się u niego się leje. 
- Tak w ogóle jestem Harry, a ty ? 
- Nina. - wsiadłam do czarnego terenowego auta. Po chwili Harry, był koło mnie. 
- Strasznie mnie męczy jedno pytanie... - odezwałam się nie pewnie
- Tak ? - Harry patrzył przed siebie odpalając auto.
- Dlaczego mnie tu przywiozłeś? No wiesz obca dziewczyna i tak dalej...
- Bo bałem się że coś Ci się stało, a ja nie jestem taki by zostawiać piękną damę na ławce samą w środku parku. Mama by mnie chyba zabiła. Adres ? - w głowię miałam o wiele więcej pytań, ale coś we mnie mówiło by się nie otwierać przed nieznajomym loczkiem. 


~*~

Po dwudziestu minutach niezręcznej ciszy w samochodzie, znalazłam się przed domem mojego chłopaka. Ludzie się toczyli pijani po trawniku, no ale cóż. Harry patrzył ze skupieniem na dom, który bardzo różnił się od domu w jego dzielnicy. 
- Jesteśmy - odezwałam się nie śmiało - dziękuję Ci za wszystko. 
- Nie musisz dziękować, jak będziesz czegoś potrzebować wiesz gdzie mnie znaleźć. - położył swoją dużą dłoń na mojej o wiele mniejszej. Spojrzałam mu w oczy, trochę mnie zamurowało. Miał naprawdę piękne zielone oczy, lecz ja mam chłopaka.
- Dzięki jeszcze raz, to ja lecę - spojrzałam na dom za mną i odpięłam pasy. 
- Zaczekaj ! - naglę Harry mnie zatrzymał.
- Podasz mi swój numer? - trochę mnie zszokowało jego pytanie.
- Tak jasne, daj mi twój telefon. - Harry wyciągnął z dresów białego Iphone, no cóż czego innego mogłam się spodziewać. Wpisałam szybko numer i oddałam mu telefon - podpisałam się jako Nina.
- Dziękuję. 
- To ja dziękuje, dobra jedź już do domu i się wyśpij. - uśmiechnęłam się i wyskoczyłam ze samochodu. 

Poczekałam aż chłopak zniknie za zakrętem i wtedy ruszyłam w stronę muzyki, która wychodziła z domu mojego chłopaka. Kiedy byłam już prawię przed drzwiami, zobaczyłam mojego przyjaciela Liam`a. Szybko zaczęłam biegnąć w jego stronę i rzucając się mu w ramiona zaczęłam szlochać.
- Nina, co się dzieje ? - zapytał zaniepokojony.
- To był straszny dzień, muszę się napić. - chłopak bez słowa zabrał mnie do salonu, gdzie znajdował się alkohol. Zrobił mi dwanaście niebieskich szotów. Podziękowałam mu całusem w policzek po czym zabrałam się do picia. 
- Tego mi było trzeba ! - powiedziałam gdy w ciągu minuty na blacie były puste kieliszki.
- Gdzie Zayn ? - zapytałam nieco zmęczona. Liam zrobił dziwną minę, która dawała mi do myślenia że coś jest nie tak. 
- Chodź zatańczyć. - zmienił temat, po czym chwycił mnie za rękę i wyciągnął na środek salonu, gdzie znajdowało się miejsce do tańczenia. Zaczęłam ruszać biodrami wczuwając się w rytm piosenki. Było to moja ulubiona, Liam zaczął mną okręcać dokoła. Kiedy stykaliśmy się ciałami ruszaliśmy bardzo powoli lecz jak dla mnie podniecająco. Lubiłam ten taniec pełen pożądania. Mój przyjaciel wie że to tylko taniec i nic między nie ma, chyba że bratersko siostrzana miłość. Stanęłam na palcach i pociągnęłam chłopaka w dół, bym mogła mu do ucha powiedzieć że idę na górę się przebrać. Wiele razy nocowałam u mojego chłopaka, więc mam tu swoje ubrania i kosmetyki. Przecisnęłam się do schodów, na której wiele par było złączona pocałunkiem. Szybko przeszłam przez korytarz i weszłam do ostatnich drzwi na końcu. Pokój był pusty. Otworzyłam dobrze mi znaną szafkę i wyciągnęłam z niej krótkie dżinsowe po przecierane spodenki i bluzkę, która była zrobiona z złotych cekinów znacząco odkrywająca brzuch w którym widniał kolczyk z niebieską ważką. Włosy rozpuściłam i pozwoliłam im swobodnie opadać na ramion, a na głowę założyłam czarną beanie Zayn`a. Oczy podkreśliłam niebieską kredką i tuszem i byłam gotowa na imprezowanie. Dziś miałam straszną ochotę się upić. Wyszłam z pokoju, a z łazienki wychodził dobrze mi znany chłopak, który handluję... 
Na przeciw mnie znalazła się dziewczyna w czerwonych włosach z którą ostatnio piłam. Nawet ją polubiłam. 
- Witam Cię słoneczko ! Właśnie Liam mówił że przyszłaś, więc zabieram Cię do picia! - odezwała się entuzjastycznie, po czym wzięła mnie pod ramię.
- Jestem zawsze za, ale nie widziałaś Zayn`a ? - dziewczyna ciągła mnie na dół w stronę najgłośniejszej muzyki i największego tłumu.
- Widziałam go bawił się z chłopakami. OOOO PATRZ ! - Amy wskazała w stronę stołu gdzie dookoła już na nas czekali chłopacy z ekipy Zayn`a i ich dziewczyny. 
- Witam panią jubilatkę ! - krzyknęli wszyscy razem. 
- Mamy coś dla ciebie ! - za mną pojawił się Liam z tortem. 
- Ogłupialiście ! Nie trzeba było i jak was tu nie kochać ! - wszystkich po kolei przytuliłam, a dziewczyną dałam buziaki. Naglę DJ z ciszył muzykę i zaczął przemawiać.
- UWAGA WSZYSCY! MAMY TU PANIĄ, KTÓRA JEST MIŁOŚCIĄ NASZEGO GOSPODARZA I OBCHODZI DZIŚ URODZINY ! WSZYSCY JAK NAJGŁOŚNIEJ ZACZYNAMY : NINA ! NINA! NINA! - po chwili cały tłum zaczął krzyczeć moje imię, a mi zostało przyniesione osiemnaście szotów. 
- NINA MUSISZ WYPIĆ WSZYSTKIE W MINUTĘ, PO CZYM ZGASIĆ ŚWIECZKI I POCAŁOWAĆ KOGOŚ ! 
- Nienawidzę waszych głupich pomysłów! 
Tłum po chwili zaczął odliczać, a ja bez obrzydzenia wypiłam wszystkie kieliszki, zdmuchnęłam świeczki i...
- gdzie jest Zayn do kurwy nędzy !? - krzyknęłam w stronę chłopaków.
- Nie mamy pojęcia.. - ale się wkurwiłam... chwyciłam Amy i ją pocałowałam bez żadnych zabaw. Wszyscy zaczęli krzyczeć i się bawić, a ja wkurwiona skierowałam się do łazienki. 
Gdy otworzyłam drzwi, zamurowało mnie...

sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 2.

Czasami tylko czuję że zawadzam, że nie tutaj moje miejsce, nie wśród tych ludzi...

Stałam przed domem, zapłakana z papierosem w ustach. Zaciągałam się pomału i delektowałam dymem o smaku śmierci. Jednym słowem dokarmiam raka. Nie wierzę że wyrzucili mnie z domu, nie wierzę że mama pozwoliła na to. Czuję się jak śmieć. Stoje na rozdrożu dróg, nie wiem w którą stronę mam się udać. Stan w którym się znajduje to stan cierpienia. Kiedy moje życie straciło sens ? Boję się że co najgorsza była moja wiedza i przeczucie że tak się stanie. 
 Postanawiam iść do mojego ulubionego miejsca, szłam pomału. Po dwudziestu minutach pieszej wycieczki i po wypaleniu dwunastu papierosów weszłam do ciemnego parku nad jeziorem. Lubie ten klimat, straszny lecz bardzo przyjemny. Siadam na ławcę, gdzie nigdy nie widziałam by siedział ktoś inny niż ja. Może jest przeklęta, a może zrobiona tylko dla mnie. Podkulam nogi do siebie, zrobiło się strasznie zimno, a ja w biegu wyszłam w samej koszuli. 


*
- Coś się stało? - pytam w stronę mamy, niespodziewanie łzy z jej oczu się wydostają i zaczyna głośno szlochać - mamo? - podeszłam do niej i się wtuliłam w jej ramiona.
- Matka i ja zdecydowaliśmy że jesteś dla nas tylko ciężarem, nie możesz dłużej tu zostać. - po tych słowach myślałam że zaraz zemdleje..
- To gdzie ja mam iść? Na ulicę ? - wyrwałam się z ramion mojej rodzicielki, która tak po prostu wyrzuca mnie...
- Nie obchodzi nas to. Masz czas do jutra... - moja mama nie wytrzymała i uciekła do łazienki. A ten oblech poszedł do salonu jakby nigdy nic nie miało miejsca. 
Chciałam jak najszybciej się spakować i uciec, lecz gdy byłam w połowie schodów zaczęłam płakać z bólu, który mi wyrządzają. Zjechałam po ścianie i usiadłam na jednym stopniu. Co ja teraz mam zrobić?
Teraz mój ból zamienił się w złość, miałam ochotę zabić tego parszywego grubasa, który manipuluje moją matką. Wstałam i rzuciłam się w stronę salonu, gdzie siedział rozłożony. Zasłoniłam mu specjalnie telewizor. 
- Zejdź mi z oczu bezdomny człowieczku - zaczął się śmiać w niebo głosy, a ja nie wytrzymałam i zrzuciłam telewizor, który się rozbił na części.
- COŚ TY ZROBIŁA GŁUPIA IDIOTKO!? - szedł wściekły w moją stronę, gdy znajdował się na tyle blisko mnie zadał mi cios w policzek. Strasznie piekło, ale nie mogłam mu pokazać że jest silniejszy. Podniosłam głowę i się uśmiechnęłam, po czym oplułam. 
- Jeśli podniesiesz na mnie ręke albo na moją matkę... - przybliżyłam się do jego ucha - to cię zabije, grubasie!
*

Byłam strasznie zmęczona, więc  położyłam się na ławcę. Wyciągnęłam telefon i napisałam do Zayn`a że jestem w parku i potrzebuje pomocy. Lecz nie dostałam żadnej odpowiedzi. No cóż, takie życie. Po chwili opadłam z sił i zasnęłam. Sama, w strasznym miejscu, skazana na śmierć.

Obserwatorzy