sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 2.

Czasami tylko czuję że zawadzam, że nie tutaj moje miejsce, nie wśród tych ludzi...

Stałam przed domem, zapłakana z papierosem w ustach. Zaciągałam się pomału i delektowałam dymem o smaku śmierci. Jednym słowem dokarmiam raka. Nie wierzę że wyrzucili mnie z domu, nie wierzę że mama pozwoliła na to. Czuję się jak śmieć. Stoje na rozdrożu dróg, nie wiem w którą stronę mam się udać. Stan w którym się znajduje to stan cierpienia. Kiedy moje życie straciło sens ? Boję się że co najgorsza była moja wiedza i przeczucie że tak się stanie. 
 Postanawiam iść do mojego ulubionego miejsca, szłam pomału. Po dwudziestu minutach pieszej wycieczki i po wypaleniu dwunastu papierosów weszłam do ciemnego parku nad jeziorem. Lubie ten klimat, straszny lecz bardzo przyjemny. Siadam na ławcę, gdzie nigdy nie widziałam by siedział ktoś inny niż ja. Może jest przeklęta, a może zrobiona tylko dla mnie. Podkulam nogi do siebie, zrobiło się strasznie zimno, a ja w biegu wyszłam w samej koszuli. 


*
- Coś się stało? - pytam w stronę mamy, niespodziewanie łzy z jej oczu się wydostają i zaczyna głośno szlochać - mamo? - podeszłam do niej i się wtuliłam w jej ramiona.
- Matka i ja zdecydowaliśmy że jesteś dla nas tylko ciężarem, nie możesz dłużej tu zostać. - po tych słowach myślałam że zaraz zemdleje..
- To gdzie ja mam iść? Na ulicę ? - wyrwałam się z ramion mojej rodzicielki, która tak po prostu wyrzuca mnie...
- Nie obchodzi nas to. Masz czas do jutra... - moja mama nie wytrzymała i uciekła do łazienki. A ten oblech poszedł do salonu jakby nigdy nic nie miało miejsca. 
Chciałam jak najszybciej się spakować i uciec, lecz gdy byłam w połowie schodów zaczęłam płakać z bólu, który mi wyrządzają. Zjechałam po ścianie i usiadłam na jednym stopniu. Co ja teraz mam zrobić?
Teraz mój ból zamienił się w złość, miałam ochotę zabić tego parszywego grubasa, który manipuluje moją matką. Wstałam i rzuciłam się w stronę salonu, gdzie siedział rozłożony. Zasłoniłam mu specjalnie telewizor. 
- Zejdź mi z oczu bezdomny człowieczku - zaczął się śmiać w niebo głosy, a ja nie wytrzymałam i zrzuciłam telewizor, który się rozbił na części.
- COŚ TY ZROBIŁA GŁUPIA IDIOTKO!? - szedł wściekły w moją stronę, gdy znajdował się na tyle blisko mnie zadał mi cios w policzek. Strasznie piekło, ale nie mogłam mu pokazać że jest silniejszy. Podniosłam głowę i się uśmiechnęłam, po czym oplułam. 
- Jeśli podniesiesz na mnie ręke albo na moją matkę... - przybliżyłam się do jego ucha - to cię zabije, grubasie!
*

Byłam strasznie zmęczona, więc  położyłam się na ławcę. Wyciągnęłam telefon i napisałam do Zayn`a że jestem w parku i potrzebuje pomocy. Lecz nie dostałam żadnej odpowiedzi. No cóż, takie życie. Po chwili opadłam z sił i zasnęłam. Sama, w strasznym miejscu, skazana na śmierć.

2 komentarze:

Obserwatorzy