niedziela, 30 listopada 2014

Rozdział 1.

Każda zmiana w naszym życiu, nieza­leżnie czy up­ragniona czy nie­chciana, przy­nosi po­zytyw­ne skut­ki jeśli tyl­ko pot­ra­fimy z niej czer­pać korzyści. Każde cier­pienie uod­parnia, każdy uśmiech łagodzi ra­ny. Ale zbyt często po­zos­ta­jemy na to ślepi. 

Budzę się w swoim łóżku, moja głowa boli nadal jeszcze po wczorajszej imprezie u Zayn'a. Obracam się na plecy, by przypomnieć sobie jak świetnie się bawiłam. Nie, to nie była prawda, najpierw Zayn chodził w kółko koło mnie i komplementował, aż w pewnym momencie zniknął razem  z jakąś dziewczyną. Popłynęłam wtedy z dużo ilością alkoholu, chciałam się rozluźnić. Nie wiem po co związałam się z tym chłopakiem jak dobrze wiedziałam że będzie mnie zdradzał. Dziwniejsze jest to że ja wiem o każdej jego zdradzie, a w ogóle nie czuje zazdrości. No dobra może na chwilę.
Naglę mój wzrok ilustruje moje knykcie, które są obdarte. Czy ja się z kimś biłam wczoraj czy byłam tak pijana że nie pamiętam. No cóż mam ino nadzieję że mój rywal jest w gorszym stanie niż ja. Mimowolnie na mojej twarzy wkrada się uśmiech. Wstaję z łóżka, po czym szperam w szafie by wyciągnąć jakieś dresy i luźną bluzkę. Po czym idę do łazienki, potrzebuje gorącego prysznica. Otwieram drzwi jak najciszej i również tak samo zmierzam do łazienki. Nie chcę by ktoś mnie zobaczył w takim stanie. Kiedy udaję mi się bezpiecznie dotrzeć do łazienki, zakluczam ją i zaczynam się rozbierać. Przed wejściem pod prysznic patrzę w lustro, wyglądam okropnie. Przez rozmazany makijaż wyglądam nieco jak totalna dziwka, która stoi na każdym rogu w moim mieście. No cóż, bywa. 

Kiedy czysta wychodzę z łazienki, słyszę jak na dole prowadzą rozmowy, śmieją się i dobrze bawią przy śniadaniu. Ostrożnie schodzę do nich, ale kiedy wchodzę do kuchni milkną. Czuję się nie zręcznie, kiedy na mnie patrzą z odrazą.

- Hej.. - zaczęłam pierwsza, trochę speszona. Lecz nikt nie odpowiedział. Zauważyłam że na stolę było pełno jedzenia, a mi strasznie burczało w brzuchu. Usiadłam koło ojczyma i wyciągnęłam rękę po kanapkę. Kiedy chciałam ją już wziąć, usłyszałam jego niemiły ton.
 - Mogła byś sama sobie zrobić jedzenie, a nie jeść tego co zrobiliśmy.. - zmierzył mnie. We mnie się aż zagotowało, co on pierdoli?!
 - Zrobiliście?! - wybuchłam śmiechem - raczej matka zrobiła, a ty siedziałeś na swojej dupie. Więc bardzo śmieszne. A tak po za tym.. udław się ! 
 - Nina! - krzyknęła matka oburzona. Ona zawszę bała się przeciwstawić temu oblechowi.
 - Na górę mała... 
 - Stefan! - przerwała moja matka.

 Rzuciłam się biegiem do siebie. Trzasnęłam drzwiami z całych sił, usłyszałam z dołu jeszcze parę obelg. Ale tym się całkowicie nie przejęłam. Rzuciłam się na łóżko i chciałam jak najszybciej zasnąć. Po czym moja podświadomość dodała: Lecz przedtem, trzeba sobie ulżyć. Prawda, prawda.. podeszłam do biurka gdzie leżała moja czarna kosmetyczka, po czym wyjęłam z niej żyletkę zawiniętą w chusteczkę. Zdjęłam spodnie i usiadłam na krześle kładąc nogi na biurko. 
 Jedno cięcie, za drugim. Sprawiało mi to w jakimś stopniu uśmiech na twarzy.

~*~
 Obudziło mnie pukanie do drzwi. Nagle się uchyliły a do środka weszła moja mama... Po co ona tu zaś? Obróciłam się w stronę okien, udając że śpię dalej.
- Kochanie, śpisz? - kobieta o długich brązowych włosach, usiadła na moim łóżku lekko mnie głaszcząc po plecach - obudź się, moja dorosła dziewczynko -  udając że spałam lekko mruknęłam i otworzyłam swoje zaspane oczy.
- Mamo, co ty tu robisz? - obdarzyła mnie swoim szczerym uśmiechem, jest bardzo piękna. Więc dziwię się że ożeniła się z tym osłem.
 - Zapomniałaś? Dziś twoje osiemnaste urodziny. 
 - Pamiętałaś... - nie dowierzałam, zapomniała o moich siedemnastych więc bardzo mnie zdziwiło to że pamiętała o tych. Usiadłam koło niej i mocno ją przytuliłam. 
 - Poczekaj chwilę mam dla ciebie prezent - wyszła szybko z pokoju, lecz po chwili wróciła z torbą na prezent. 
 - Proszę to dla ciebie - wzięłam się od razu za rozpakowywanie. Zawartość prezentu była bardzo oszałamiająca. Była to piękna śnieżno biała bluzka z przezroczystymi rękawami.
 - Dziękuje, jest śliczna - po raz kolejny rzuciłam się jej w ramiona i obdarowałam pocałunkiem w policzek. 
 - Załóż ją i przyjdź na dół - puściła mi oczko i wyszła z pokoju bym mogła się spokojnie przebrać. 

Zaczęłam szukać w szafie czarnych dżinsów z przedartymi kolanami i białego koronkowego stanika. Gdy znalazłam szybko założyłam na siebie ubrania i podeszłam do lustra, gdzie swoje włosy spięłam po bokach wsuwkami. Wyglądałam tak inaczej, tak elegancko.. tak dojrzale. Zeszłam na dół w wyśmienitym nastroju, do póki nie zobaczyłam tego ... Wdech Nina i wydech. 

- Wszystkiego najlepszego! - krzyknęła moja mama, a on wydał tylko jęk udawanej radości.
 Na stole przede mną leżał czekoladowy tort ze świeczkami. Mama wskazała miejsce bym usiadła przed nim. 
 - Pomyśl życzenie, skarbie - uśmiechnięta przypomniała, w sumie nigdy nie miałam tortu ze świeczkami, więc dla mnie to nowość.
 Pomyślałam by on zniknął, a ja miała szczęśliwe życie z mamą i zdmuchnęłam płomyki. Mama zaczęła bić brawo, po czym dała mi nóż. Miałam w głowię tylko jedną myśl... Dała mi ten nóż bym go zabiła i jedno życzenie się by spełniło. No ale cóż, był on tylko potrzebny do pokrojenia tortu. 
 Kiedy zjedliśmy w ciszy i chciałam już się oddalić do swojego pokoju, mama poprosiła bym została. Na jej twarzy był wypisany smutek, a jej oczy wypełnione ze łzami to potwierdzały.
- Mamy dla ciebie teraz niezbyt dobry komunikat, dla mnie bardzo dobry.. - odezwał się Stefan.


Od autorki: Proszę o komentarze  :)
3 komentarz = next 
 

3 komentarze:

Obserwatorzy